Jak wszyscy wiedzą, autor tej strony ma się za nieustraszonego egoistę, co zwykł nam na każdym kroku powtarzać. Ten rodzaj egoizmu posiadają jednak wszyscy ludzie, więc przykro mi Adrian – nie jesteś wyjątkowy.
Można to uznać jako instynktowne dążenie do szczęścia każdego człowieka. Bo kto nie chce być szczęśliwy? Jest to rzecz naturalna i niezaprzeczalnie wiąże się z naszym prywatnym egoizmem. Jest on o tyle nieszkodliwy, o ile nie wiąże się ze szkodą dla innych.
Egoizm na wyłączność jest nierozerwalnym elementem naszego JA i możemy go przykładowo nazwać: Adrianoizmem, Kaśkoizmem, itd.
Trzeba się do tej myśli przyzwyczaić i widzieć w tym jedynie pozytywy. Co nie oznacza, że musimy się z tym głośno obnosić. W życiu musimy być po części samolubni, bo poświęcenie się innym jest dzisiaj inwestycją mało opłacalną. I rzadko się zdarza, by ktoś komu pomogliśmy nie kopnął nas za to w cztery litery. Poza tym pojęcie bezinteresownej pomocy jest całkowicie sfałszowane. Pomagamy, bo podświadomie widzimy w tym korzyść dla nas w przyszłości. Wychodzimy z założenia: „I ja będę kiedyś potrzebował pomocy”. Nadzieja pokładana w przyszłe odwzajemnienie jest niczym innym jak myśleniem o sobie, i o tym: „co ja z tego będę miał?”, mimo że nawet w danej chwili przez myśl nam to nie przeszło.
Tak więc siedzi w nas mały egoista. Nie ma w tym nic gorszącego, a przyznanie się do tego, jak to hucznie robi Adrian, nie robi z nas jeszcze bezdusznych potworów.
Gdzie jest granica pomiędzy dobrym, a złym egoizmem? To trochę jak ze złym i dobrym cholesterolem. Ich poziom w zależności od tego jak jest wysoki może nam przynieść zysk lub stratę. Odpowiednia dawka egoizmu, to ta która nie przekracza bariery działań na naszą korzyść bez strat dla innych. Czy jest to w ogóle możliwe do wykonania-działanie na swoją korzyść nie przynoszące przy tym szkody dla innych?
Kradzież zegara u jubilera jest o tyle dobra dla nas, o ile ze szkodą dla właściciela i pracownika tegoż zakładu. I nieważne, że zegar miał być dla ukochanego, a nie dla nas, bo i tak stała się krzywda innym: właściciel będzie niezadowolony, pracownik dostanie mniejszą pensję, a przez uszczuplenie obojga zysków ich dzieci nie dostaną nowych rowerów pod choinkę. Przykład dalece złego egoizmu.
Dobry jest wtedy, gdy nie chcemy wyprać skarpetek męża, bo właśnie pomalowałyśmy paznokcie. Lub gdy nie chcemy żonie wytrzepać dywanów, bo boimy się o nadwyrężenie nadgarstka, a jutro gramy mecz siatkówki. W najgorszym wypadku oboje będziemy chodzić w brudnych skarpetkach: ON-bo nie ma czystych, ONA-bo będzie chodzić po brudnym dywanie. Ale oboje za to jesteśmy zadowoleni: ON-bo zagra mecz, ONA-nie musi drugi raz malować paznokci.
Dobrze jest nie ukrywać w sobie egoisty, a wręcz go z siebie wydobyć. Nic tak nie motywuje do działania jak myśl o sobie i swoim szczęściu. A przecież nie ma nic złego w pragnieniu własnego szczęścia.
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
Ja bardziej zauważyłem że autor tej strony ma się za najlepszego a nie egoiste. A co jeżeli autor tej strony będzie się uważał za najlepszego, a okarze się że się myli ? Bo spotka ludzi lepszych w danych dzedzinach i będzie się wśród tych ludzi obracał ? Autor wtedy spadnie z piedestału na którym się postawił i upadek będzie bolesny, może lepiej samemu zejść i zrównać się z innymi ?;)
Co do egoizmu były prowadzone ciekawe badania, w których zapytano ludzi czy wolą zarabiać np. 100.000 dolarów rocznie ale sąsiedzi zarabiają 140.000 dol. rocznie, czy wolą jednak zarabiać 80.000 dol ale sąsiedzi zarabiają 60.000 dol. Większość wybrała drugą opcję. Wiąże się to z chęcią posiadania wysokiego statusu – wyższego miejsca w hierarchi, jest to u ludzi genetyczne tz. pamiątka po przodkach z kamienia łupanego.
@Janek, nie koniecznie lepiej jest zejść, zrównując się z innymi, bo jak spotkasz tego lepszego, to jeszcze bardziej zaboli. Lepiej będąc nawet w najgorszym położeniu, tak obrócić przebieg wydarzeń, aby być na równi właśnie z tym najlepszym. Po co z góry zakładać upadek, jak można z góry założyć wygraną. Nawet jakby potoczyło się na niekorzyść, to każdy upadek zaboli tak samo, a hipnotyzerzy powinni być pewni siebie, nie pamiętasz?
Egoista uważający się za najlepszego :) Oczywiście! Czy chcesz się uczyć od średniaka, lub najgorszego :)? Oczywiście nie!
To jak chce byś mnie postrzegał to jedno, a to jak się czuje to drugie. Pewności mi nie brak, ale kiedy chodzi o kompetencje, to czuje, że zawsze mam ich mało, że mogę być lepszy i to się nigdy nie kończy. Lubię spotykać ludzi lepszych, bo jestem tyle samo uczniem co i nauczycielem.
Kiedy tak starasz się mnie Janku przeanalizować, to moje ego rośnie :)
„Nawet jakby potoczyło się na niekorzyść, to każdy upadek zaboli tak samo, a hipnotyzerzy powinni być pewni siebie, nie pamiętasz?”
Nie jestem hipnotyzerem.
„@Janek, nie koniecznie lepiej jest zejść, zrównując się z innymi, bo jak spotkasz tego lepszego, to jeszcze bardziej zaboli.”
Zawsze można przyjąć przekonanie: „Nawet jak jestem do niczego to jestem wporządku” :)
Jestem ciekaw, jak wyglądałby świat, gdyby ludzie zawsze godzili się z sytuacją, nie dążąc do zmian- siebie samego, swojego otoczenia, poziomu życia, poziomu wiedzy, samopoczucia.
Rozwój własny nie polega na biernej akceptacji stanu rzeczy. A to właśnie ciągły samorozwój jest dla hipnotyzera ważny na równi z wrodzoną lub nabytą pewnością siebie.
„Jestem ciekaw, jak wyglądałby świat, gdyby ludzie zawsze godzili się z sytuacją, nie dążąc do zmian- siebie samego, swojego otoczenia, poziomu życia, poziomu wiedzy, samopoczucia.”
Zaakceptowanie tego że jestem zawsze w porządku nie oznacza że przestaję się rozwijać, daje to po prostu wolnoć wyboru.
Co w takim razie jest twoim motorem, motywacją do dalszego rozwoju, gdy posiadasz przed sobą wizję wiecznie dobrej sytuacji?
Przeświadczenie, że jest się „zawsze w porządku” wydaje mi się być dość narcystyczne, poza granicą zdrowego optymizmu i samoakceptacji. Jest przy tym dość nierealne- jesteśmy tylko (i aż) ludźmi-posiadamy wady, niewłaściwe nawyki, problemy dwoistych natur- fizycznej i psychicznej.
To tylko kwestia znalezienie pożywki dla rozwoju. Można czuć się świetnie przy każdej okazji, można być z siebie zadowolonym, a przy tym nie przestawać się rozwijać. W Ameryce często kultywowane jest podejście, gdzie wszystko jest fantastyczne i super, każdy jest boski i cudowny, ciągle jest uśmiech na twarzy i pełen pozytyw. To przecież nie przeszkadza, w tworzeniu tego co jest dobre, robi się to tylko w pozytywnym klimacie – robię co mogę, ale mimo wszystko i tak jestem zadowolony. Nie musi tu być zwątpienia, czy spoczywania na laurach. To nie koreluje ze sobą koniecznie.
Bardzo dobry arktykul o tym egoizmie, sama doszlam do wniosku, ze go mam za malo a zlego nie mam w ogole, ale poza tym czytalam komentarze i musze dodac, ze czlowiek niestety ma taka wade, ze nigdy nie bedzie 100 procentowo zadowolony z siebie, dlatego ciegle dazy do czegos nowego, lebszego. Teraz chodzi o to, czy to sie odbywa w warunkach naturalnych, czy przyspieszonych, bo ta druga metoda wydaje mi sie troche niebezpieczna, i czy zadowolenie z siebie prowadzi do zastoju, uwazam ze nie, bo jezeli jestesmy zadowoleni z siebie to tylko jakis moment, bo zesmy cos osiegneli, a to zadowolenie daje juz nam pomysly uzywania tego z czego jestesmy tak zadowoleni i posuwa nas naprzod, naraza na nowe przeszkody, ktore musimy pokonywac i ciegnie sie to cale zycie.
pozdrowienia
Joanna
Oczywiście masz rację. Trudno zaprzeczyć, że zadowolenie z siebie jest bardzo ważne dla szczęśliwego życia. Jednak we wcześniejszych wypowiedziach odnosiłem się bardziej do słów: “Nawet jak jestem do niczego to jestem w porządku”. Jest to to dla mnie przykład skrajności, nawet jeżeli Janek w rzeczywistości tak nie myśli- po prostu ubrał swoje poglądy w zbyt mocne słowa.
Naturalnie, można rozwijać się, będąc świadomym swojej rzeczywistej wartości i miarkowania środków do osiągnięcia celu. Ale trzeba najpierw ten cel mieć. Hurraoptymistyczne nastawienie niekoniecznie sprzyja stawianiu sobie konkretnych zadań.
Nie uważasz, że to „ameryckie podejście” jest często fasadą, za którą siedzą ludzie o wielu kompleksach, ale bez motywacji do rzeczywistych zmian?
To pytanie o amerykanskim podejsciu do zycia, nie wiem o jakim kregu ludzi myslisz, nie mam za duzo kontaktow bezposrednich, ale jezeli myslisz o LA to znaczy myslisz o aktorach, ktorzy po sukcesie traca rownowage psychichna i zachowuja sie zarozumiale ponad wszystkimi, albo traca sie z widoku. Mysle, ze pieniadze moga spaczyc charakter, jezeli to tylko w tym celu robil, a nie dla samego siebie, dla wlasnej satysfakcji, dla wlasnego zadowolenie. Ma duzo pieniedzy na koncie i moze sobie wszystko kupic, rzeczy, ludzi, kobiety i zostaje pustka, ktora robi czlowieka niezadowolonego, ale ludziom nie mozna tego pokazac tak wiec trzeba dalej grac, juz nie na scenie w teatrze ale na wlasnej scenie zycia.
Joanna
Matt:”Nawet jak jestem do niczego to jestem w porządku”. Jest to to dla mnie przykład skrajności, nawet jeżeli Janek w rzeczywistości tak nie myśli- po prostu ubrał swoje poglądy w zbyt mocne słowa. ”
Dlaczego w zbyt mocne ? Jak ktoś inny według Ciebie jest do niczego to uważasz że nie jest w porządku ? Albo ma downa ?
Janku, powiedz mi, gdzie w moich wypowiedziach, lub też kontekstach znalazłeś takie nastroje, jakie mi proponujesz?
Żeby nie popadać w zbyt głębokie oceny personalne, wysunąłem możliwość, że swoją myśl ubrałeś w zbyt mocne słowa, niż wskazywałaby filozofia, która mogła za nimi stać. Nie ma nic złego w założeniu- „nie dałem sobie rady, ale zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, i jestem z siebie zadowolony”. Jak najbardziej zdrowe, i może o to właśnie chodziło?
Nigdy nikogo, włączając mnie samego, nie uznałem za beznadziejnego. Z jakiej racji, jakiej pozycji miałbym to zrobić? To dziecinne i żałosne.
Włączając ostatni komentarz do tego, co napisałeś w ostatniej wypowiedzi (bardzo mało trafny dobór określenia z tym „Downem”, ale to chyba już nie do naprawienia)- tak, jeżeli ktoś uważa siebie samego za beznadziejnego, to nie jest w porządku. Ale nie w tej kwestii, w której uważasz. I nie jest to inwektywą, ale stwierdzeniem faktu.
W egoizmie zawsze będzie kalkulacja – zysk dla siebie – zawsze będziemy tak postępować żeby w pierwszej kolejności opłaciło się nam. Nie ważne jak będzie się to nazywało. Nie ma w nas poświęcenia, altruizm to też egoizm. Nikt nie potrafi zrezygnować z siebie dla drugiego. Brać dla samego dawania. Ciężko to zrozumieć co dopiero wykonać. Można tak, można chcieć i zrozumieć że ma obdarowania w tym świecie. Jest zakamuflowane w pragnieniu brania, wykorzystywania innych. Wszystko co wykonujemy dyktowane jest naszym ego.