Spoglądałem na pracę, którą mam wykonać i ogarniało mnie przerażenie. Kiedy ja to skończę? Czy jestem w stanie?
Mimo, że jestem młody i bezrobotny, to robiłem w życiu różne rzeczy :) Przychodziły niekiedy do zrealizowania tak duże projekty, że ogrom pracy do wykonania wgniatał w ziemię i przychodziły myśli zwątpienia, czy jest się w stanie to zrobić. Wszystko zaczyna się od nastawienia psychicznego, bo gdy te nie jest właściwie praca męczy, a wręcz wyniszcza. Kiedyś, gdy nie byłem bezrobotny, pracowałem w firmie mojego ojca, układaliśmy parkiet. Zostałem wcielony na zaszczytne stanowisko pomocnika parkieciarzy i ruszyliśmy. Przed mymi oczami rozpostarła się sala weselna o 540 metrach kwadratowych. Zacząłem od zamiatania, a później odkurzanie. Tylko to zajęło mi cały dzień i przyszło pierwsze zwątpienie i ogromna niechęć. Myśl, że trzeba na tym ułożyć ponad 500 dużych kwadratów, które składają się z 9 mniejszych i obramowania deprymowała mnie do dalszej pracy. Było tak przez kilka dni. Przyszedł dzień kiedy zdałem sobie sprawę jaką głupotę popełniam. Przerażałem się, bo widziałem całość, ale przecież gdyby przyszło położyć parkiet w 5 domach po 100 metrów kwadratowych, nie odczuwał bym tego w tak przerażający sposób. Uświadomiło mnie to, że w przypadku domów, cel, czyli ukończenie pracy, jest stosunkowo blisko, kiedy go osiągamy czujemy satysfakcję i robimy dalej, można tak zrobić ciągiem kilka tysięcy metrów parkietu w jednym roku i nie czuć zdeprymowania, a ja deprymowałem się bo widziałem tę większość całość całorocznej pracy. To zupełnie nieracjonalne, tym bardziej, że zdecydowanie łatwiej jest ułożyć parkiet na dużej sali niż w domach, co się później okazało.
Klucz do sukcesu
Teraz coraz skuteczniej jestem w stanie nad tym zapanować, a uczyłem się tego również tworząc stronę, pisząc książkę jedną, a teraz tworząc kolejną. I napisanie książki uważam za najtrudniejsze, choć obecnie piszę ją z przyjemnością. I z pewnością zastanawiasz się już skąd ta odmiana i jak nie przerażać się na myśl o tym jaka praca nas czeka.
Kluczem do sukcesu było „robić swoje”. I to byłoby na tyle, dziękuje za uwagę :)
Choć rzeczywiście to zdanie oddaje wszystko, to jednak procesy myślowe nie są zadowolone gdy powiemy sobie to proste zdanie. Najważniejszą rzeczą było to, by nie myśleć o pracy w kontekście tego, że trudne jest to do wykonania. Jeśli już, to należy myśleć o satysfakcji jaka nas czeka po jej ukończeniu. Wiesz doskonale o tym, że zrobisz to co masz do wykonania i nie ma sensu by zastanawiać się jaki trud czeka i jakie przeszkody, bo cel zostanie osiągnięty, a więc i przeszkody będą ominięte. Obecnie pisząc książkę postawiłem jej powstanie jako fakt. W ogóle nie zastanawiam się, czy powstanie, a nawet kiedy powstanie, bo po prostu robię swoje i jestem przekonany, że to nastąpi bez względu na wszystko. I już czuje się jakbym ją napisał, to wspaniałe uczucie muszę przyznać, szkoda tylko, że nie mogę wam jeszcze jej pokazać :)
Sukcesy pobudzają nas do dalszego działania. W realizacji dużego celu mamy okazję realizować masę innych mniejszych i osiągać sukces w ich realizacji. Pamiętam jak ułożyliśmy pewnego dnia prawie 80 metrów kwadratowych parkietu, to było bardzo fajne uczucie, tym bardziej, że dnia następnego ledwie 40 metrów przekroczyliśmy. Warto było to zrobić dla osiągnięcia sukcesu, który pozwalał spojrzeć na całą pracę w innym świetle. Pisząc książkę dzielę sobie ją na różne zagadnienia i pisząc o sugestii pisze jak działa, co trzeba zrobić by była skuteczna, jaką ma budowę, jakie środki lingwistyczne się używa, piszę gotowe sugestie i gdy kończę dane zagadnienie mam poczucie sukcesu i karmie się tym by następnego dnia znów to powtórzyć, to nieskończone źródło sukcesu wieńczy się czymś niebywałym na co czekam tygodniami. Stawianie pracy w takim świetle nie sprawia większego problemu.
Niekiedy powątpiewam
Czasami są sytuacje gdy przychodzi zwątpienie, bo nawet gdyby się chciało, to trudno jest zobaczyć swój cel jako ten, który jest tylko kwestią czasu jak się go osiągnie. Moim ogromnym marzeniem jest stanąć na scenie przed publicznością liczącą ponad tysiąc osób i zrobić coś co wprowadzi ich wszystkich w zachwyt. To jest nieważne, czy wyjdę tam i zaprezentuję możliwości hipnozy, czy pokaże sztuczki mentalistyczne. Widzę siebie w takiej roli, która jest oznaką największego sukcesu, osiągnięcia szczytów tego nad czym się pracuje. To teraz jak mrzonka wygląda, bo jak wracam na ziemię, to trudno znaleźć mi takie powiązanie, które pozwoliłoby realnie o tym myśleć. Nie deprymuje mnie to jednak, bo chęć by tak się stało jest dużo silniejsza. Patrzę na to co jest realne i robię to, planuje i realizuje ten plan, robię po prostu swoje. Ty też rób swoje i nie przejmuj się niczym, nawet jak cię myśli deprymują, to rób swoje, a osiągnięcie sukcesu wynagrodzi ci wszystko :)
Kiedy sukces osiągamy patrzymy na wszystko zupełnie inaczej, nie pamiętamy tych wszystkich przeszkód jakie czyhały, zapominamy o dniach, w których nie chciało nam się podjąć ryzyka, walczyć o swoje cele. O nich nie pamiętamy gdy osiągamy sukces, kiedy go nie osiągamy pamiętamy tylko usprawiedliwienia. Nie rób tego, rób swoje, a będziesz cieszył się z sukcesów zapominając o niedogodnościach.
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
hmmm. w sumie to coś w tym jest, jak mawiał M. Eriscson – jeżeli chcesz osiągnąć lepszy wynik, popraw go najpierw o centymetr, a nie od razu o metr.
Tak jest łatwiej zarówno zabrać się do pracy jaki i kroczyć ku sukcesowi. Chociaż zawsze można zmienić pracę, czy zajęcie bo to przecież bardziej ekologiczne jest… niż męczyć się hehe.
a tak poważnie to snucie marzeń i pozytywnych myśli o czymś czego byśmy chcieli bardzo pomaga. Jeżeli zobaczymy sukces wcześniej w swojej „głowie” wielokroć i za każdym razem stworzony obraz będzie wyraźniejszy, bogatszy o szczegóły itd. powstanie taka samospełniająca się przepowiednia.
Nie zawsze można, a jak ktoś daje sobie taką furtkę, to przy pierwszej niedogodności to zrobi. Choć są sytuacje, w których ja rezygnowałem, ale to było spowodowane zupełnie nietrafionym celem, gdzie nawet drobne sukcesy ani trochę nie cieszyły, a cel główny tracił na wartości.
Tutaj również ekologia życia działa tak samo jak to opisałem w tamtym artykule, ale trzeba być uważnym i podejmować decyzje, które są dla nas najlepsze, z których będziemy mieć najwięcej korzyści, choćby miały być w ciągu nawet najbliższych lat być dla nas dużą niedogodnością, a w przyszłości przynieść miały wspaniałe owoce pracy :)
Myślę, że lepszym sposobem byłoby wkręcić się, że się uwielbia swoją pracę, że każdy kawałek parkietu, który się układa jest dla nas niesamowicie przyjemny itd. wtedy nawet taka myśl, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić prawdopodobnie nie ukazałaby się, tak czy siak artykuł jest dobry i przyda się każdemu w życiu :)