Kreowanie jest fajne.
Kto kieruje Twoim życiem? – pytam się.
Kto niby miałby to robić, no ja – powiesz. Czy znajdzie się w ogóle ktoś kto powie, że jego życie zależy od decyzji innych? Z pewnością nie, zbuntujesz się, pomyślisz, że jakże ktoś mógłby wpływać na twoje życie. Jednak nie masz racji, bo spróbuj sobie przypomnieć ile razy zmieniłeś decyzję lub zrobiłeś coś ze względu na opinię innych? Niekoniecznie ktoś musi nakazać ci coś zrobić, ale wystarczy, że ulegniesz ogólnie przyjętemu zachowaniu mimo iż tobie się to nie układa, a już zostałeś pokierowany przez innych. Owszem nie zawsze jest to złe, nie jest to też jakaś ułomność, bo trzymanie standardów nie naraża nas na atak ze strony innych. Nie ma się co oszukiwać, ale większość ludzi taką formę przyjmuje, nie narażać się, nie mieć własnego zdania i w ogóle się nie wychylać. Nazywa się was pieszczotliwie „masą”, między innymi w naszej ukochanej polityce. Masa to jest ten ogół, ogólnie przyjęty standard.
Bierny czy czynny
W moich ulubionych czasach licealnych zaistniała ciekawa sytuacja. Miałem niebywałą okazję chodzić do klasy, która w niemal całości składała się z osobników płci żeńskiej, a jak wiemy bardzo zabawne są to żyjątka. Zebrały się te klasowe żyjątka i debatowały na temat złej postawy nauczycielki od matematyki. Oczywiście unosiły się emocjami, że ona taka głupia, że nie umie uczyć, że po co komu matematyka(?). Słuchałem ich z ogromną uwagą licząc, że w końcu coś mądrego w szkole usłyszę. Zauważyłem, że w grupie zebrały się 3-4 dziewczyny, a cała reszta w liczbie około 10 tylko się przyglądały, ale większość z nich wyraźnie przytakiwała. Nad głową (moją) pojawiła się chmurką, w głowie się zaroiło od kolorowych obrazków – uświadomiłem sobie coś! Taka sytuacja wielokrotnie się powtarzała, to było kilka osób z grupy – czynnych, które miały wpływ na resztę – biernych, te bierne ulegały decyzjom czynnych, a nawet opinię swoją wyrabiały na ich opinii.
Wpadłem na genialny pomysł, bo szczerze mówiąc panią od matematyki lubiłem i chciałem zaniechać swoją bierną postawę (kurcze, ja też ulegałem opinii innych, póki sam nie przeanalizowałem sytuacji i nie wyrobiłem sobie zdania). Ruszyłem w to stado rozjuszonych żyjątek i…
Ja: ona ma rację!
Asia: ja zawsze mam rację
Ja: nie ty, pani od matematyki ma rację!
Asia: ta, a ty pewnie masz swoje zdanie? spadaj gnoju odrabiać moje lekcje
Ja: już odrobiłem
Asia: to dobrze
Ja: pani od matmy wymaga od nas totalnego minimum. Fakt, uczy słabo, ale która z was odrobiła wszystkie prace domowe? która uczyła się matematyki dłużej jak godzinę w tygodniu? no która!? Najlepszy nauczyciel to ten, który nie wymaga i stawia dobre oceny, ulega jękom przy stoliku by postawić lepszą ocenę. Tego byście chciały? Gdzie wasza ambicja? Pewnie w paznokcie wam uciekła…
Asia: teraz to przegiąłeś, że niby mam brzydkie paznokcie?
Asia to imię wymyślone, a wszelka zbieżność tej historii z rzeczywistością jest przypadkowa :)
Ja sam w stadzie bab, które przeniosły swoje emocje z pani od matematyki na mnie. Głupek to jedno z delikatniejszych określeń. W sumie już nie pamiętam co do mnie mówiły, bo nic nie widziałem spod nogi na mojej twarzy, a i ciężko było ich słuchać gdy kopały mnie po żebrach.
Było mi niezmiernie miło, gdy widziałem na twarzach niektórych żyjątek zrozumienie. Były to bierne osobniki, do których moje argumenty przemówiły, być może zbudowały niektóre nową opinię na tym co powiedziałem. Nadal pozostały bierne i ani słowem się nie odezwały, ale cała historia pokazuje, że w społeczeństwie jest dużo ludzi, którzy przyjmują bierną postawę i po prostu nie myślą, nie zastanawiają się i nie analizują, idą tam gdzie idą wszyscy, a na czele tej grupy zawsze znajdzie się lider lub liderów kilku.
Liderem życia własnego być
Bycie liderem dla innych to sprawa dość trudna i nie ma co ukrywać, nie każdy się do tego nadaje i nie każdy takim liderem chce być. Jednak liderem własnego życia powinien być każdy. Jak się nim stać? Bardzo prosto, nie można pozwolić sobie na to by opinia innych była przyjmowana jako oczywista, bez żadnej analizy. Warto jest więc poddać coś pod wątpliwość, spojrzeć z innej strony i ocenić, które rozwiązanie jest bardziej na plus. Nie trzeba się wychylać i wchodzić z kijem w stado żyjątek :) Chodzi tutaj o nie uleganie ewentualnym złym wpływom. Doskonałym przykładem jest tutaj plotkowanie. Nie znoszę tego i zawsze się przed tym bronię. Osoby bierne mogą uznać to za normalne, gdyż każdy tak robi, ale przeanalizujcie sobie, czy plotkowanie jest bardziej na plus, czy minus.
Ponadto ja wolę kreować własną rzeczywistość. Nawet jeśli spotykam się z wrogością z powodu nieszablonowych rozwiązań. Do każdej sprawy podchodzę indywidualnie, każdą rozpatruje na nowo, pod różnym kątem i staram wybierać to co przyniesie mi najwięcej korzyści, a przy tym zachowam moralną odpowiedzialność i nikt nie będzie z powodu tej decyzji w gorszej sytuacji. Nie uważam by uleganie opiniom innych było złe. Mamy swoje autorytety, ja mam ich w różnych dziedzinach i to co jest dla nich ważne również i dla mnie takie się staje, mam świadomość, że takie spojrzenie wychodzi właśnie od nich, że to oni mnie tego nauczyli, ale nie obeszło się bez sceptycznego podejścia nawet do opinii autorytetu nim przyjąłem opinię jako słuszna i godną uznania we własnym życiu.
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
Plotkowanie :) też tego nie znosze. Czasem mam ochote zwrócić takim plotkarą uwagę i powiedzieć co na ten temat myśle, ale 50 letniej ciotce chyba niewypada ;)
Byc liderem wlasnego zycia- chetnie chcialabym byc, ale, wlasnie, to jest to. wszystko co robie nie spelnia sie, tz. wysylam poczte, znika, komputer psuje sie, podania o prace- zawsze negatywne odpowiedzi, chociaz staram sie przekonac ludzi o moich umiejetnosciach i ich korzysciach z tego. Ja mam tylko mowic. Ci ludzie mysla, ze spowodu tych kryzysow w krotce bede w powietrzu latac, jesc powietrze, ubierac sie powietrzem,mieszkac w powietrzu, itd. Dlatego potrzebuje cos, co to zmieni a co to jest?
Joanna
Co to zmieni? Samoakceptacja (szacunek, dobre traktowanie samej siebie) i ograniczenie poszukiwania aprobaty u innych ludzi. Jeśli już będziesz sternikiem dla samej siebie, to nic Ciebie nie wytrąci z równowagi. Nie przejmowanie się błahostkami i cierpliwość.
Poza tym potrzebne jest zaakceptowanie faktu, że życie (wbrew wszelkim deklaracjom) nie jest sprawiedliwe i bardzo często wymaganie sprawiedliwości w każdej sytuacji prowadzi do gorszego samopoczucia. A gorsze samopoczucie pozwala na realizację samospełniającej się przepowiedni, która w rezultacie prowadzi do obniżenia poziomu samoakceptacji, pewności siebie itd.
Ro
Spytałbym czym jest sprawiedliwość? Równowaga? Ilość danej pracy równa odebranemu wynagrodzeniu? Czy z innej beczki – ilość danej miłości równa otrzymaniu jej w tej samej ilości od drugiej osoby?
Wtedy powiemy, że jest sprawiedliwie?
Proporcjonalność jest trudno otrzymać i w żaden sposób nie da się tego mierzyć. Tym, czym możemy kierować się to jedynie subiektywne spełnienie, zaspokojenie jakiegoś pragnienia.
I tutaj znów wracamy do głównego nurtu – należy zaakceptować naturę swoją i naturę wszystkiego. Nie warto narzucać na naturę jakieś nasze konstrukty psychiczne, którym daleko do natury.
Powinno powstać tutaj pytanie – a jaka jest moja natura i natura świata? I to jest ciekawe – każdego należy traktować podmiotowo, temu też nie można tego określić. Trochę mogę zaprzeczyć słowom poprzednim, ale odkrywanie natury, również odbywa się po przez tworzenie jakiegoś konstruktu. Coś co wpłynie na nasze procesy poznawcze.
Chodzi jednak w tym o to, że to dzieje się jakby mimochodem, bez siłowania się, że coś powinno być takie, a nie inne. Po prostu zaskakujemy się sami sobą, tym jaka jest nasza natura. Mówiąc prościej – poznajemy się. Akceptujesz siebie, jarasz się poznawaniem swojej osoby.
Tego nie warto uzależniać od świata zewnętrznego. Ze światem zewnętrznym należy się komunikować, ale nie być z nim powiązanym w system zależności, gdzie na samym szczycie i na końcu łańcucha jest właśnie świat zewnętrzny.