Kij w mrowisko.
Tak właśnie można opisać sytuację po pierwszym odcinku telewizyjnego show „Hipnoza”.
Fala skrajnych komentarzy, ogromna ilość hejtów, wątpliwości i kontrowersji.
Na początek wyjaśnijmy kilka najbardziej powszechnych zarzutów do programu i przyjrzyjmy się temu bliżej.
„Uczestnicy programu udają. Nie są w stanie hipnozy, a to wszystko to tylko gra aktorska i to w dodatku marna.”
No dobra. A czy ktoś zadał sobie pytanie „w jaki sposób uczestnicy by się zachowywali jakby faktycznie byli w stanie hipnozy?”
Część ludzi powie „Eeee… noooo… w sumie nie.”
Inna część „No byliby bardziej senni, a oni skaczą, biegają, krzyczą i inne”
Nic bardziej mylnego.
Hipnoza jest TYLKO (ale i aż) możliwością by osoba hipnotyzowana realizowała sugestie hipnotyzera nie tylko w sposób świadomy, ale i podświadomy.
W przypadku hipnozy scenicznej (w tym wypadku telewizyjnej) oznacza to, że:
– uczestnicy reagują emocjonalnie wobec przedstawionego im „scenariusza”, tak jakby była to prawda.
Pozwól, że wyjaśnię.
W styczniu tego roku miałem przyjemność i zaszczyt być prezenterem na międzynarodowej konferencji hipnozy w Brazylii.
Jedna z prelekcji, w której uczestniczyłem dotyczyła wykorzystania wirtualnej rzeczywistości w procesach terapeutycznych i w celach sprawdzania rezultatów hipnoterapii.
Osoba, która np. przeszła przez terapię arachnofobii, ma możliwość jeszcze w gabinecie założyć sprzęt VR i przenieść się do pokoju w którym chodzą różne pająki. Może zobaczyć jak jeden z tych pająków wchodzi jej po nodze.
Osobiście byłem sceptycznie nastawiony do tego typu testów, bo przecież osoba zdroworozsądkowa będzie zdawała sobie sprawę, że jest to tylko wirtualna rzeczywistość, że to jedynie grafika wyświetlana na ekranikach przed oczyma.
Założyłem więc okulary, w ręce wziąłem pady do sterowania, a osoba obsługująca włączyła program i przeniosła mnie do… windy. Windy, która jechała w górę wewnątrz „szkieletu wieżowca”. Jechała. Jechała… jechała i jechała. Baaardzo wysoko jechała. A w mojej głowie był pełen relaks i spokój.
Utrzymał się do czasu, gdy zadaniem było wyjście z windy, wejście na wąską deskę, która prowadziła poza wieżowiec, wychodząc nad przepaść.
Pojawił się wtedy lekki stres, a w momencie gdy włączył się zaprogramowany efekt chybotania deski, urósł do poziomu autentycznego strachu (nie jakiegoś dużego, ale jednak strachu).
Paradoksalnie mnie to ucieszyło. Czułem na poziomie podświadomym emocje strachu, a na poziomie świadomym nadal miałem możliwość analizy, że to wszystko przecież tylko gra komputerowa, że przecież wiem, że pod nogami mam podłogę.
Gdy doszedłem do końca deski pojawił się komunikat „jest tylko jedna droga, żeby zakończyć tą grę… skacz!”
Gdy spojrzałem w dół to poziom strachu jeszcze wzrósł, a w głowie pojawiła się myśl „mam skoczyć? serio!?”.
Przed skokiem miałem autentyczny opór, bałem się.
Choć ludzie powiedzieli mi potem, że skoczyłem chyba najszybciej ze wszystkich, to mi wydawało się, że na krawędzi spędziłem dość dużo czasu.
Wniosek na początku był jeden. Moje podświadome reakcje były autentyczne pomimo świadomego rozumienia sytuacji w której się znalazłem.
Dało mi to jeszcze większy wgląd w to jak wyglądają poziomy hipnozy scenicznej.
W wielu przypadkach osoby w stanie hipnotycznego transu w pełni zdają sobie sprawę z tego, co właśnie dzieje się na scenie i że oni sami robią to z powodu sugestii hipnotycznych.
Są jednak tak zaangażowani podświadomie w realizowanie sugestii, że niewiele więcej się liczy.
Ich reakcje emocjonalne dokładnie odzwierciedlają to co zasugerował hipnotyzer.
Jedną z najbardziej popularnych sugestii w hipnozie scenicznej jest zamiana paska do spodni w węża. Możesz zobaczyć jak to wygląda u jednego z najlepszych hipnotyzerów scenicznych na świecie:
Część uczestników po takim doświadczeniu relacjonuje, że uświadamiali sobie, że hipnotyzer w ręku trzyma pasek, ale pomimo to odczuwali strach i nie mogli się powstrzymać od krzyku i ucieczki.
Część hipnotyzowanych twierdzi jednak, że autentycznie widziało jadowitego węża.
Oznacza to, że osoby te jeszcze pełniej realizują sugestie hipnotyczne. Do tego stopnia, że zmianie ulega ich percepcja zmysłowa.
Osoby, które podczas hipnotycznego show sięgnęły tych najgłębszych stanów hipnozy mogą więc widzieć, słyszeć i czuć te elementy, które zostały im zasugerowane.
Fenomen ten oczywiście znany jest dla hipnotyzerów od bardzo dawna, a nazywa się halucynacjami.
Nie prawdą jest natomiast, że tylko 30%, 20%, czy 1% (bo i takie opinie padały) ludzi może doświadczać tych najgłębszych stanów hipnozy i jej fenomenów jak amnezja, czy halucynacje. Nowoczesne podejście do hipnozy umożliwia to absolutnie każdej osobie, które tego zechce.
Ja osobiście przez długi czas uznawany byłem za osobę „mało podatną na hipnozę”, ale dzięki uporowi i ciągłemu uczeniu się tego fachu, odkryłem jak mogę to zmienić.
Jest jednak pewien problem z tego typu sugestiami, które widzimy w programie Hipnoza TVN.
Dla kogoś kto niewiele wie o hipnozie, jest prawie niemożliwym, żeby odróżniła, czy osoba na scenie doznaje halucynacji, czy ma autentyczne reakcje emocjonalne, czy tylko „aktorzy” i udaje bycie w hipnozie, żeby zgarnąć kasę z nagrody.
Artur Makieła, który hipnotyzuje uczestników programu TVN nie jest dobrym hipnotyzerem scenicznym.
…jest bardzo dobrym hipnotyzerem scenicznym.
Gdy ponad 10 lat temu uczyłem się hipnozy scenicznej u Cristophera Caressa (u niego również uczył się Artur), zostało mi przekazane, że gdy robi się profesjonalny pokaz hipnozy to absolutnie zawsze na pierwszym miejscu mają być osoby hipnotyzowane. To, żeby dobrze się bawili, żeby przeżyli coś niesamowitego, co będzie dla nich wspomnieniem przez resztę życia.
Na drugim miejscu ma być publika. Rozrywka dla ludzi. Rozbawienie ich i zaciekawienie.
Dopiero na trzecim miejscu hipnotyzer powinien stawiać siebie.
Zachowanie tych priorytetów gwarantuje, że osoby na scenie nie będą ośmieszane, a całe show będzie ze smakiem dopasowane do okoliczności i kontekstu.
Dzięki temu hipnotyzer nie musi na siłę podbijać własnego autorytetu, a i tak buduje swój pozytywny wizerunek i profesjonalizm w oczach odbiorców.
Artur Makieła zachował te priorytety, co zresztą widać przy jego interakcji z uczestnikami. Dba zarówno o ich bezpieczeństwo jak i o to, by świetnie bawili się podczas show.
W telewizyjnym show umknął jednak jeden bardzo ważny element.
Nie tak dawno temu miałem okazję uczyć się od Marka Savarda (to jego video z hipnotycznym wężem widzisz wyżej), który w swojej karierze przeprowadził ponad 3000 (!) pokazów hipnozy scenicznej w Las Vegas i kilka tysięcy w innych miejscach.
Muszę przyznać, że wiedza i doświadczenie przekazane od Marka były dla mnie jednymi z najważniejszych (pomimo, że typowa hipnoza sceniczna nie jest moją specjalizacją), a to ze względu na to, że Mark podobnie jest ja wyznaje zasadę, że „diabeł tkwi w szczegółach”.
Ten absolutny mistrz rozłożył na czynniki pierwsze profesjonalne hipnotyczne show. Każdy z tych czynników dogłębnie nam przekazał, by wszyscy kursanci mogli robić własne i oryginalne pokazy na najwyższym poziomie, a także w dowolnych okolicznościach.
Podczas prywatnych rozmów w restauracjach i barach (Mark był prelegentem tej samej międzynarodowej konferencji hipnozy co ja) wyciągałem również dodatkowe smaczki z jego praktyki.
Element, który gdzieś uciekł Arturowi (choć po części mogło to wynikać również ze scenariusza narzuconego z góry przez Brytyjczyków) przy tworzeniu programu Hipnoza to zbudowanie wiarygodności show.
Jest to jednak całkowicie normalne, bo każdy ma prawo popełniać błędy, a temat hipnozy w polskiej telewizji jeszcze nigdy nie był pokazywany w takim kontekście na taką skalę.
Ja kilka lat temu popełniłem bardzo podobny błąd, gdy poszedłem pokazać hipnozę do polskiego „Mam talent”.
W mojej głowie było błędne założenie, że przecież ludzie, którzy siedzą w jury programu nie będą mieli błędnych przekonań na temat hipnozy… że wystarczy pokazać im błyskawiczną indukcję, jakiś fajny fenomen hipnozy i to będzie dobrze.
Przekonanie było tym bardziej silne, bo do programu poszedłem „na VIP’a”. To oni do mnie zawonili i zagwarantowali, że nie będę stał w żadnych kolejkach, że tylko pójdę i zrobię swoje.
Byłem bardzo daleki prawdy… to, że ktoś jest inteligentny i dużo w życiu doświadczył, wcale nie oznacza, że wie cokolwiek o hipnozie ;)
Gdybym wiedzę od Marka Savarda posiadał wcześniej to mój pokaz w „Mam talent” wyglądałby zupełnie inaczej.
W kontekście hipnozy terapeutycznej wystarczy pokazać jednej osobie, że hipnoza działa. Tą osobą jest sam hipnotyzowany. Wystarczy prosty fenomen hipnozy jak lewitacja, czy katalepsja ręki i po sprawie.
Gdy mamy publikę to do przekonania jest tych osób więcej. Bez tego fala hejtu i niedowierzania jest gwarantowana.
Artur wraz ze stacją TVN chyba zorientowali się odnośnie brakującego elementu i starali się to naprawić.
Stąd pomiędzy pierwszym a drugim odcinkiem pojawił mini-pokaz Artura, który po wprowadzeniu uczestniczki w stan hipnozy wywołał u niej fenomen mostu kataleptycznego.
Jak wygląda most kataleptyczny możesz zobaczyć na moim filmie „Hipnoza ulicy”, gdzie robię go w trochę bardziej zaawansowanej wersji, bo jeden most opieram na drugim.
Z punktu widzenia hipnotyzera most kataleptyczny jest jednym z najprostszych fenomenów do wywołania. Opiera się na podświadomym napinaniu mięśni, dzięki czemu osoba hipnotyzowana może usztywnić ciało bardziej niż normalnie i pozostawać w tym stanie o wiele dłużej, a także bez wysiłku.
Z punktu widzenia osoby, która go doświadcza – najczęściej wielkie ŁAAAAŁ!
Natomiast z punktu widzenia świadków takiego pokazu… cóż… dla części osób jest to niezbity dowód na hipnozę, a dla części jednak zwykły trik, który może być zrobiony i bez hipnozy (nie zawsze, ale jednak może).
Są jednak różne sposoby na uwiarygodnienie hipnozy dla publiki.
Dwa najważniejsze to:
– prezentowanie takich sugestii, które bez hipnozy były by nie do zrealizowania i/lub w których ciężko byłoby zakwestionować zmianę percepcji osoby w stanie hipnozy (taką sugestia mogła by być chociażby „będziesz przekonany, że koszyk na stole wypełniony jest pięknymi, soczystymi jabłkami, które będziesz jadł z apetytem”. Osoba w transie obgryzająca cebule, oblizująca się ze smakiem i zostawiająca jedynie „ogryzki” na pewno zadziałałaby odbiorców).
– pozwolenie publice, by ona sama doświadczyła fenomenu hipnozy. Wiemy, że można robić hipnozę grupową. Wiemy, że można robić hipnozę przez nagranie audio, przez radio i przez telewizję.
Dzięki świadomości jakie są to sposoby można dopasować je do odpowiednich okoliczności, niezależnie od tego, czy będzie to gabinet hipnoterapii, pokaz hipnozy scenicznej, demonstracja dla klienta biznesowego, czy hipnotyczne show w telewizji.
Gdy byłem wynajęty przez Coca Cola co., czy przez Procter & Gamble to robiłem również sesje hipnozy grupowej, podczas których u prawie wszystkich uczestników wywoływałem amnezję, halucynacje kinestetyczne i wzrokowe.
Choć było to już kilka lat temu to do dnia dzisiejszego przychodzą do mnie klienci z tych firm. Powód ku temu jest prosty: przekonali się na własnej skórze, że hipnoza jest prawdziwa i autentyczna.
Wobec programu Hipnoza TVN pojawiał się często kolejny zarzut: „to niemożliwe, żeby oni tak szybko zasypiali. Patrz na mnie, weź głęboki oddech i śpij? Tylko tyle i wszyscy padają. To musi być ściema”
Wobec tego zarzutu napiszę o dwóch bardzo ważnych rzeczach, które tutaj występują.
Po pierwsze: nikt tu nie zasypia. Popatrz co dzieje się z uczestnikami. Nie staraj się domyślać co się z nimi dzieje. POPATRZ. Zwyczajnie popatrz.
Co widzisz? Ludzi, którzy spontanicznie zamykają oczy i bardzo szybko się rozluźniają.
Reagują natomiast na sugestię śpij i stąd to zamieszanie.
Ale hipnoza to nie sen. W hipnozie nie traci się przytomności.
Dzięki hipnozie osoby hipnotyzowane mogą lepiej realizować sugestie.
Sama sugestia śpij to pewien skrót w hipnozie, który oznacza „zamknij oczy i automatycznie rozluźnij swoje ciało umysł najbardziej jak w danej chwili możesz, wchodząc w stan hipnozy”.
Nierzadko się zdarza, że osoba która tego nie wie, a podejmuje próbę hipnozy, na słowo śpij reaguje mrugnięciem i tekstem „ale ja nie zasnąłem”.
Hipnotyzer nie ma żadnej magicznej mocy. Słowa hipnotyzera (w tym wspomniane słowo śpij) również tej mocy nie mają.
Hipnoza to porozumienie pomiędzy hipnotyzerem, a osobą hipnotyzowaną, która podświadomie realizuje sugestie, a to oznacza, że osoba ta musi wiedzieć co ma zrobić.
To teraz zrób pewien test. Sprawdź jak szybko potrafisz zacisnąć pięść. Serio. Możesz podjąć kilka prób, by przekonać się na napięcie mięśniowe możesz wywołać bardzo szybko.
Sprawdź również jak szybko zaciśniętą pięść będziesz w stanie rozluźnić. Ponownie podejmij kilka prób i zdaj sobie sprawę, że nawet świadomie możesz bardzo szybko pozbywać się napięcia mięśniowego.
Świadomie kontrolujesz wybraną przez siebie część ciała, ale Twoja podświadomość 24 godziny na dobę kontroluje całe Twoje ciało.
Prawdopodobnie nie do końca zdajesz sobie nawet sprawę jak wiele mięśni pracuje, które z nich muszą się napinać, która rozluźniać żebyś mógł chociażby… stać.
Żeby utrzymać pionową pozycję Twój podświadomy umysł, nauczony bardzo wieloma próbami, napina i rozluźnia niesamowitą ilość mięśni zaczynając od Twoich stóp, a na rękach i szyi kończąc.
Dzięki realizacji sugestii „śpij!” osoba może bardzo szybko podświadomie rozluźnić całe swoje ciało, co faktycznie wygląda jakby spontanicznie zasnęła.
Ważniejsze jest jednak to co dzieje się na poziomie umysłu, bo przy indukcjach błyskawicznych, osoba spontanicznie wchodzi w stan hipnotycznego transu.
No to teraz pomyśl ponownie. Ile razy w swoim życiu na coś się wkurzyłeś? Nie piszę tutaj o powolnie narastającej frustracji, która przeradza się w gniew. Piszę o nagłych sytuacjach, które sprawiły, że momentalnie zostałeś wyrwany ze stanu spokoju i silnie się zdenerwowałeś. Pomyśl ile było sytuacji, w których nagle się przestraszyłeś? Coś gdzieś wyskoczyło, coś nagle zahałasowało i od razu poziom Twojego strachu skoczył w górę pompując do Twojego ciała adrenalinę.
Skoro tak szybko potrafisz się wkurzać, czy przestraszać to czemu nie mógł byś błyskawicznie zmieniać swojego stanu emocjonalnego w drugą stronę?
Czy to aż takie dziwne, że osoby wchodzące w stan hipnozy tak szybko mogą wyciszyć się, czyli innymi słowy „rozluźnić swój umysł”? To niecodzienne, przyznam, ale nie aż takie nadzwyczajne ;)
Druga rzecz to to co faktycznie dzieje się w programie Hipnoza.
Artur Makieła w jednym z wywiadów mówił, że podczas show posługuje się indukcjami błyskawicznymi.
Nie jest to jednak do końca prawda.
W obecnych czasach hipnotyzerzy (noo… większość z nich) odeszli już od długich indukcji hipnotycznych, których skuteczność też jest mocno wątpliwa.
To czym się posługujemy to indukcje szybkie (czyli takie, które trwają do kilku minut), indukcje błyskawiczne (kilka, kilkanaście sekund) oraz indukcje natychmiastowe (czas taki jak sama nazwa wskazuje).
To właśnie indukcje natychmiastowe widzisz podczas programu, plus dodatkowo osoby są najprawdopodobniej hipnotyzowane przed samym programem i z tego stanu nie wyprowadzane. Wszak osoba w głębokim somnambulizmie może otworzyć oczy, poruszać się i zachowywać zupełnie tak jakby w stanie hipnozy nie była.
Indukcje natychmiastowe nie są do końca „pełnoprawnymi” indukcjami. Są bowiem sugestiami posthipnotycznymi. Hipnotyzer najpierw wprowadza osoby w stan hipnotycznego transu, pogłębia go tak bardzo jak tylko może, po czym daje sugestie ponownego wejścia w trans.
By wywołać efekt taki jak w TVN sugestia taka brzmieć może tak: „za każdym razem kiedy patrząc na mnie usłyszysz jak wypowiadam słowo śpij, natychmiast rozluźnisz swoje ciało i umysł tak głęboko jak teraz, albo nawet jeszcze głębiej wejdziesz w stan hipnozy”.
Oglądając pierwszy odcinek Hipnozy od razu rzuciło mi się w oczy, że uczestnicy po usłyszeniu słowa „śpij” rozluźniają się dokładnie tak samo. DOKŁADNIE tak samo, bo ich ciała lądują za każdym razem w tej samej, identycznej pozycji.
Indukcje natychmiastowe można wykorzystywać w hipnozie na scenie w bardzo fajny sposób, bo zbudować je można na dowolnych sugestiach. Sugerujemy spontaniczne i błyskawiczne wejście w stan hipnozy: „za każdym razem kiedy dmuchnę w ciebie niewidzialnym pyłkiem transu…”, czy „za każdym razem kiedy strzelę do Ciebie z mojej ręki ułożonej w kształt pistoletu…”.
Efekt dla publiczności jest niesamowity i najczęściej podbija w ich oczach autorytet hipnotyzera dając przy tym niezłą rozrywkę.
Niestety w telewizji efekt ten działać może (i w tym przypadku działa) w drugą stronę. Zmniejsza wiarygodność hipnozy, bo pobudza funkcję krytyczną publiki, która zwyczajnie neguje to co widzi i słyszy, tym bardziej jeśli z ust hipnotyzera po prostu pada słowo „śpij”.
Ostatni zarzut to to, że uczestnicy oszukują, że są w hipnozie i że robią to zwyczajnie dla kasy. Słyszymy opinie „gdyby mi ktoś dawał takie pieniądze to też bym udawał, że jestem dinozaurem”. Niestety słowa takie padały również w TVP od ludzi, którzy hipnozą zajmują się na co dzień.
Mój komentarz będzie tu bardzo krótki: „a co to ma do rzeczy!?”
Obecność nagrody pieniężnej nijak się ma do hipnotycznego transu, a tego typu twierdzenia przeczą logice i wynikają zwyczajnie albo z celowej manipulacji, żeby spoufalić sobie hejtującą publikę albo z zaburzenia logicznego myślenia, spowodowanego uprzedzeniem do programu.
Przed tobą Anthony Galie, największy na świecie specjalista od hipnozy korporacyjnej (hipnotyczne prezentacje dla klientów biznesowych).
Człowiek, który nigdy wcześniej nie był hipnotyzowany, jest gotów założyć się o kilkaset dolarów, że jego imię to Sally (co zostało zasugerowane przez hipnotyzera), gdy w rzeczywistości nazywa się Paul.
W innej prezentacji Anthony wręcza zahipnotyzowanemu plik pieniędzy dając sugestie, że nie będzie w stanie ich odnaleźć, że nie będzie ich ani widział ani czuł.
Po otworzeniu oczu człowiek ten bezskutecznie próbuje odnaleźć pieniądze, nawet wtedy gdy Anthony podnosi jego rękę i wymachuje tymi pieniędzmi przed jego oczyma.
Sytuacja podnosi jeszcze bardziej swój poziom abstrakcji, gdy Anthony proponuje kobiecie siedzącej obok, że jeśli uda się jej pomóc mężczyźnie odnaleźć pieniądze to i ona dostanie taki sam, pokaźny plik banknotów.
„Masz te pieniądze w ręku! No popatrz! Masz je! Ściskasz je, nie czujesz tego!?”
Mężczyzna i kobieta, choć bardzo mocno zmotywowani, żeby zdobyć pieniądze, nie dają rady.
Anthony Gaile zwraca się do publiki: „Czym motywujecie swoich pracowników do osiągania lepszych wyników? Pieniędzmi? Jeśli ktoś ma w podświadomości jakieś blokady przed osiągnięciem celu, to nieważne ile pieniędzy mu zaoferujecie, celu tego nie osiągnie.”
U Anthonego nie ma mowy o podstawionych ludziach, nie ma mowy o udawaniu hipnozy. Osoby, które bierze na scenę to członkowie zarządu, dyrektorzy, superwizorzy. Anthony zatrudniany jest przez najlepsze korporacje, które płacą mu tysiące dolarów za 2-godzinną prezentację.
Uff.
Podsumowanie.
Czy program mi się podoba? No nie jest to rozrywka, która mi odpowiada… i to pomimo tego, że lubię dobre pokazy hipnozy scenicznej.
Czy w programie jest autentyczna hipnoza i czy uczestnicy są w stanie hipnozy? Oczywiście, że tak.
Czy to dobrze, że program pojawił się w polskiej telewizji? ZDECYDOWANIE TAK.
Dzięki programowi pojawiła się masa artykułów i wywiadów w radio, telewizji i internecie. Również tych dobrych artykułów i wywiadów, które podniosły poziom świadomości społeczności polskiej jeśli chodzi o temat hipnozy i hipnoterpii.
Chciałem tutaj przy okazji podziękować publicznie Arturowi za jego wkład w rozwój hipnozy w Polsce i za to, że podjął to ryzyko, by pokazać na taką skalę tak kontrowersyjny temat jakim jest hipnoza.
Artur: DOBRA ROBOTA! Bierz na klatę falę hejtu, a energię kieruj do tych ludzi, którzy dzięki hipnozie chcą wnieść coś pozytywnego do swojego życia.
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
Zostaw komentarz