Prezydent podpisał ustawę wprowadzającą do szkolnictwa gruntowną reformę. Uczniowie będą uczyć się między innymi hipnozy, radzenia sobie z emocjami, technik relaksacyjnych, technik pamięciowych i skutecznej nauki. A to nie wszystko.
Stawianie na indywidualny rozwój każdego ucznia. Podnoszenie jego inteligencji emocjonalnej po przez liczne zajęcia grupowe prowadzone przez specjalistów. Nauczanie skutecznych technik uczenia się i zapamiętywania. Nauczanie technik autohipnozy z naciskiem na techniki relaksacyjne, niwelujące stres. Zajęcia z zakresu asertywności, pewności siebie, umiejętności prowadzenia rozmowy koncentrując się na drugiej osobie, zwracając uwagę na jej emocje i poznając jej indywidualizm (w skrócie – rozwijanie empatii).
Kwestie psychologiczne to jednak nie wszystko. Warto również pochylić się nad takimi umiejętnościami jak czytanie ze zrozumieniem na przykładach z życia, czyli podpisywanie umowy z bankiem o konto osobiste. Czy też umiejętność organizowania swojej przestrzeni życiowej jak choćby utrzymywanie porządku w domu, prowadzenie osobistej księgowości.
Niestety, to nie znajdzie się w ustawie, bo taka nie powstała. Jednak wyobraź sobie co by było, gdyby powyższe faktycznie wprowadzono w życie. Owszem, odbyłoby się to kosztem innych przedmiotów, ale uważam, że w konsekwencji zyski byłyby dużo większe. Stawianie na indywidualny rozwój każdego człowieka zmniejszyłoby zjawiska chorób psychicznych oraz tzw. niedostosowania się do życia. Podejrzewam, że podniosłaby się samoświadomość i świadomość otoczenia. To z pewnością nie sprzyjałoby konsumpcjonizmowi i niektórym politykom, którzy wolą jednak społeczeństwo z kompleksami, przekonane że ktoś musi przyjść i im dać, że ich własne życie jest w rękach innych.
Czytałem kiedyś mądry artykuł, którego dzisiaj tu jednak nie przytoczę, ponieważ nie zapisałem adresu. Jego autor napisał, że obecny program szkolnictwa jest przystosowany do produkcji robotników. Zarzucił, że nie mniej ważna jest muzyka czy plastyka. Dopisałbym również W-F. Dlaczego? Spójrzmy na sportowców, piosenkarzy, aktorów i wszelkiej maści artystów. Czy nauczyli się swojego zawodu w szkołach, na lekcjach? Myślę, że większość w tej chwili może mieć refleksję, że to czego nauczyli się w szkole, przydaje im się w życiu codziennym w niewielkim stopniu. Jestem właśnie taką osobą. Historii najwięcej nauczyłem się we własnym zakresie. Umiejętność pisania? Uważam, że nadal nie jest na satysfakcjonującym poziomie, ale pomyśleć, że dziś codziennie piszę artykuły, a w szkole z polskiego miałem 2 i najgorzej napisałem maturę właśnie z tego przedmiotu. Najbardziej wartościową wiedzę dla życia codziennego zdobyłem we własnym zakresie i na studiach psychologicznych.
Dzisiejszy uczeń po skończeniu szkoły średniej nie ma w swoich atutach niczego. Jest nieprzystosowany do podjęcia pracy i często ma ogromne braki pod względem rozwoju osobistego.
Uważam, że wprowadzenie bardziej praktycznych zajęć, przystosowawczych do życia i obecnych realiów świata, rozwiązałoby bardzo wiele problemów społecznych. O Historię, całkowanie itp. bym się nie martwił, bo wiedzę w takiej postaci można przyswoić w każdym momencie i jeśli ktoś chce całkować, czy uczyć się o starożytnej Grecji, to powinien rozwijać swoją pasję na studiach.
Tylko czy wyżej opisana rewolucja jest możliwa?
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
Pomysł jest bardzo interesujący i mógłby znacząco wpłynąć na uczęszczających do takiej szkoły uczniów. Niestety wykonanie byłoby trudne. Najpierw należałoby obudzić w uczniu samoświadomość, której większość z nich nie posiada. Sam niedawno skończyłem gimnazjum i wiem jakiego pokroju ludzie się tam znajdują. Nie znają oni samego siebie i podążają za innymi wpadając w nałogi, nie potrafiąc zadecydować o sobie. Gdyby obudzić w ludziach chęć rozwoju osobistego poprawiłoby to sytuację w polskim szkolnictwie. Najwięcej jednak zależy od nauczyciela takiego przedmiotu. Jeśli nie potrafiłby on zainteresować słuchaczy całe przedsięwzięcie stałoby się bezsensowne jak nauka wspomnianych w artykule przedmiotów.
Ja obecnie jestem na pierwszym roku studiów, więc jestem na bieżąco ze szkolnym systemem edukacji i mogę opisac wszystko.
W podstawówce uczy się dzieciaki systemu i nikt się nie interesuje ich potrzebami. W gimnazjum nauczyciele w większości nawet sami nie wiedzą jaki przedmiot prowadzą. Na lekcjach dyktują zdania z encyklopedii.
W liceum idzie się według programu z tym że nauczyciele mają już jakąś widzę. Nie zmienia to jednak faktu, że robią wykłady teorii i dziwią się, gdy okazuje się że nikt ich nie słucha.
Podsumowując to w najmniejszym wymiarze 12 lat ograniczania samorozwoju i podporządkowywanie młodych obywateli do systemu.
Pytanie co by się stało gdyby taka ustawa weszła w życie?
Wzrost inteligencji i rozwój społeczeństwa, powstają liczne jednostki, które są wzorem dla społeczeństwa.
Ludzie nagle orientują się że są okradani przez państwo i płacą przymusowe składki w kraju, który podobno zapewnia wolnośc wyboru i swobodę a konstytucja zabrania narzucania wyboru z góry.
Ludzie zdają sobie sprawę że organizacje typu ZUS itp. działają wbrew konstytucji i przymuszają ludzi do uczestniczenia w czymś mimo braku woli.
Takich przykładów jest znacznie więcej… i dlatego taka ustawa nie może wejśc w życie, przykro mi ale takie są fakty.
No cóż, a gdyby weszła, no to moglibyśmy w końcu liczyc na jakiś rozwój społeczeństwa, spadek chamstwa na ulicach i wszystko mogłoby zmienic się tylko na lepsze. Z zajęc praktycznych uczniowie by coś zapamiętali, a niestety obecnie uczymy się przymusowo przez 10 lat i większośc nibywiedzy zanika wraz ze zdaniem egzaminów bo później taka wiedza jest po prostu zbędna. Jak kupuję gazetę w kiosku to sprzedający o dziwo nie używa logarytmów żeby mi wydac resztę. Na stacji benzynowej nie obliczam stężenia poszczególnych substancji w paliwie, które właśnie zalewam no i jak już mam paliwo i jadę samochodem to aby sprawdzic z jaką prędkością się poruszam nie piszę żadnych wzorów i nie wykonuję obliczeń. Ja w tym celu po prostu spoglądam na licznik, tak wiem że to dziwne ale tak już mam ;]
Uważam,ze to świetny pomysł.Nauczyć młodych rozwoju osobistego,Zajęcia z zakresu asertywności, pewności siebie, W dobie dzisiejszych czasów młodzi którzy nie pchaja sie przez życie łokciami -odpadaja ,sa tłamszeni.Nie każdy ma przebojowy charakter a własnie zdobycie takiej wiedzy w szkole umocniłoby ich pozycje i dało im pewnosc siebie ,rozwijanie empatii ,radzenie sobie ze swoimi emocjami.Wiem ,ze Ministerstwo Edukacji nie jest tym zainteresowane ale to ważna propozycja i trzeba walczyć.Pozdrawiam
Chciałam zauważyć,że tego typu lekcje są już prowadzone w szkołach podstawowych. Wystarczy, że zamiast religii rodzic wybierze dziecku ETYKĘ. Zajęcia te prowadzi zwykle psycholog. Mają one formę dyskusji, zabaw ,ćwiczeń i eksperymentów, które rozwijają pewność siebie, asertywność,pomagają radzić sobie z różnymi problemami itd. Wszystko dopasowane oczywiście do wieku dzieci. Szkoda tylko, że jest to alternatywa dla religii, bo jednak ze względu na komunie itp rodzice częściej wybierają religie.
Uczyć hipnozy? Taak, to doprawdy wspaniały pomysł na samodoskonalenie społeczeństwa.
Wyzwolenie się spod reżimu władzy, która pragnie wyeliminować myślenie obywateli, jest rzeczywiście godne starań. Jednak sposób zaproponowany w artykule wydaje mi się samobójstwem w tym momencie. Ponieważ oni właśnie chcą zrobić wszystko abyśmy zwrócili się w stronę parapsychologii, która w niezaprzeczalny sposób jest prawdziwie skuteczna jak w przypadku właśnie hipnozy. A co jest synonimem parapsychologii? Hmm, okultyzm.
Na tym polega niszczenie świadomości. Na ateizacji, ba!, na fascynacji wschodnimi religiami- medytacje, joga, czakramy, bioenergoterapia, prana, itd. itp. Czyli wciąganiu nieświadomych ludzi w świat sił nadludzkich, krótko mówiąc- demonicznych.
Zastąpić religię katolicką etyką, która uczy, że wszystko tak naprawdę jest względne.
Samodoskonalenie bez Boga. Człowiek w centrum świata. Ubóstwienie człowieka. To był haczyk na który złapał Lucyfer Ewę w Raju.
Fajna perspektywa, ale biorąc po uwagę wszechobecne ogłupianie ludzi (nawet w szkołach) mało prawdopodobne żeby stało się normalnością.