Zjawisko, którego nie zawsze jesteśmy świadomi, a przez błędne oczekiwania co do drugiej osoby błędnie interpretujemy jej intencje, czy zachowania. Mówiąc krótko – oszukujemy samych siebie. Jak do tego dochodzi wyjaśnię w poniższym artykule.
Dawno dawno temu był mężczyzna i kobieta (pierwotnie miało być dwóch mężczyzn, ale skrajni prawicowcy powiedzą, że geje, feministki, że seksizm. Okej, w dobie równouprawnienia będzie kobieta i mężczyzna). Mężczyzna znał kobietę z widzenia, można nawet powiedzieć, że byli znajomymi i dość często widywali się. Mężczyzna typowy klasyk – szarmancki, zawsze mówił pierwszy „cześć”, uśmiechał się i zawsze był miły. Kobieta także o klasycznym usposobieniu – raczej nie zwykła witać pierwsza mężczyzny, dobrze ubrana, czerwona szminka, długie nogi, włosy delikatnie opadające na jej ramiona i plecy, pachniała kwiatami, czarujący uśmiech i cudownie gładka skóra, stop, to bez znaczenia – był mężczyzna i kobieta. Pewnego dnia mężczyzna mijając kobietę nie powiedział jej „cześć”, nie uśmiechnął się, nie był miły. Kobieta także nie przywitała się i patrząc na mężczyznę stwierdziła, że zrobił się z niego buc. Myśląc, że obrażony kobieta stwierdziła, że teraz nie powie mu „cześć”, bo nie będzie się obrażonemu narzucać.
Jakiś czas później sytuacja podobna, mężczyzna jednak kobietę dostrzega i chce powiedzieć „cześć”, ale widzi, że ta robi wszystko by go nie zauważyć. Nie powiedział jej nic i pomyślał, że się obraziła. U kobiety w myślach zaś pojawiło się utwierdzenie, że mężczyzna obraził się i ani myśli się z nią witać.
Koniec tej historii nie jest szczęśliwy. Po wielu miesiącach znajomość się urwała, a kobieta i mężczyzna mijali się niczym nieznajomi sobie ludzie mając w myślach jedynie to, że obraził się na nią – obraziła się na niego.
Fakty jednak są zgoła inne. Mężczyzna nie powiedział „cześć”, bo nie zauważył kobiety, był zamyślony. Od tego niezdarnego incydentu zaczęła się cała pętla zdarzeń. W końcu doszło do tego, że także mężczyzna wpadł w pułapkę samospełniającego się proroctwa. Przez wzbudzanie oczekiwań wobec drugiej osoby, w tym przypadku złych, spowodowało urwanie się kontaktu.
Ty też tak robisz!
Nie jesteś wyjątkiem, ty także jesteś jednym z modeli samospełniającego się proroctwa. Można uznać to zjawisko jako sferę nieświadomości, ponieważ do końca nie jesteśmy świadomi czy rzeczywistość jest dokładnie taka jak ją sobie przedstawiliśmy. Czy można się przed tym uchronić? Nie, to praktycznie niemożliwe, można jedynie poznać i spróbować na pewne sprawy patrzeć mając ze sobą wiedzę na ten temat, niektórych sytuacji można dzięki temu uniknąć.
Inny przykład, pochodzący z wikipedii:
Przykładem samospełniającego się proroctwa może być np. plotka o tym, że dany bank w najbliższym czasie z powodu problemów finansowych upadnie. W wyniku rozchodzenia się tej informacji wśród klientów banku pojawić może się zjawisko owczego pędu, gdy klienci wierząc w plotkę zaczynają wyciągać złożone w nim oszczędności. Rezultatem takiego działania jest wyprowadzenie pieniędzy z banku i doprowadzenie go do upadłości
Definicja samospełniającego się proroctwa – zjawisko polegające na tym, że ludzie mają określone oczekiwania dotyczące innej osoby, co wpływa na ich postępowanie względem tej osoby, które powoduje, że zachowuje się ona w sposób zgodny z ich oczekiwaniem właściwym.
Może ktoś pokusi się o przykład samospełniającego się proroctwa, który zna ze swojego życia lub obserwacji :)?
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
To mi przypomina pewną historyjkę:)
W wielkim lesie, na polanie, żył sobie czarodziej, który miał spore stado owiec. Każdego dnia zjadał jedną owcę ze stada. Owce przysparzały czarodziejowi wielu kłopotów – rozbiegały się po lesie i czarodziej tracił mnóstwo czasu, by połapać owce i znów zebrać je w stado. Oczywiście owca, którą mag chciał zabić, przeczuwała niebezpieczeństwo i zaczynała się temu gwałtownie sprzeciwiać, a jej krzyki wystraszały pozostałe owce.
Pewnego razu czarodziej wpadł na sprytny pomysł – porozmawiał z każdą z owiec na osobności i każdej coś wmówił.
Jednej powiedział tak:
– Przecież ty nie jesteś owcą, jesteś takim samym człowiekiem jak ja. Nie masz się czego obawiać, przecież ja zabijam i zjadam tylko owce. Lecz ty jesteś jedynym człowiekiem w tym stadzie i moim najlepszym przyjacielem.
Inna usłyszała:
– Czemu uciekasz ode mnie jak inne owce. Przecież jesteś lwicą, nie masz się czego bać. Zabijam tylko owce, a ty jesteś moim przyjacielem.
Trzeciej wmówił:
– Posłuchaj, nie jesteś owcą, tylko wilczycą. Wilczycą, do której czuję szacunek. Ja, tak jak dotąd, będę codziennie zabijał owcę ze stada, ale wilczyca, najlepszy przyjaciel czarodzieja, nie ma się czego obawiać.
W ten sposób porozmawiał z każdą owcą z osobna i każdej wmówił, że ona nie jest owcą, tylko zupełnie innym zwierzęciem, które różni się od pozostałych owiec w stadzie.
Po tej rozmowie zachowanie owiec zupełnie się zmieniło – spokojnie się pasły i już więcej nie rozbiegały się po lesie. I gdy mag zabijał kolejną owcę, pozostałe myślały: „No, tak. Zabito jeszcze jedną owcę, ale mnie – lwu, wilkowi, człowiekowi, najlepszemu przyjacielowi maga, nic nie grozi”.
Nawet owce, które zabijał, przestały się sprzeciwiać. Mag po prostu podchodził do jednej z nich i mówił:
– Hej, mój najlepszy przyjacielu, dawnośmy nie rozmawiali. Chodź, przejdziemy się. Muszę się ciebie poradzić w kwestii stada owiec.
I owca z dumą szła za czarodziejem, w ustronne miejsce. Tam mag rzeczywiście pytał swego najlepszego przyjaciela, jak tam sprawy w stadzie. Ofiara z ochotą opowiadała mu o wszystkim, a potem czarodziej ją zabijał. Śmierć następowała natychmiastowo, zanim owca zdążyła cokolwiek zrozumieć.
Mag był bardzo zadowolony – wysoko podniósł samoocenę każdej z owiec, przestały nabijać sobie głowę myślami o nieuchronnej śmierci, stały się mniej nerwowe, cieszyły się życiem i spokojnie wcinały trawkę, w rezultacie czego ich mięso było dużo smaczniejsze. Na przestrzeni lat czarodziej łatwo dawał sobie radę z ogromnym stadem i, co interesujące, pozostałe owce zaczęły mu pomagać – jeśli jakaś bardziej pojętna owca zaczynała domyślać się prawdziwego stanu rzeczy, pozostałe owce lwy, ludzie, wilki – najlepsi przyjaciele maga, donosili mu o dziwnym zachowaniu tej owcy i następnego dnia mag z przyjemnością ją zjadał.
tkoras, i jaki z tego morał ?
Ja z powyższej opowiastki, oprócz pięknego, bajkowego przykładu manipulacji, wyciągnąłem wniosek: samospełniająca się przepowiednia jest często mądrością tłumu, i może zarówno prowadzić na manowce, jak i się ziścić, jako że stan rzeczywisty nieraz jest znany.
Ja zwróciłem natomiast uwagę na bardzo „dzisiejsze” samospełniające proroctwo: wewnętrzny głos do tłumu mówi, że cukru nie będzie, lub będzie drogi, i tłum rusza, by tego nieszczęsnego cukru na półkach rzeczywiście nie było, nabijając kabzę spekulantom rynkowym, którzy przy takim popycie brutalnie te ceny zwiększają, zwielokrotniając marże.
Poszukaj:)
a ja myslałam, że się t tak skończy że te owce uwierzą ze są tym wilkiem czy lwicą i zjedzą magika
Heh, ja doskonale znam samospełniające się proroctwo z przykładu Adriana. Powiązane jest to z sytuacją z wklejki z „Napisz do Adriana”…