Czy możesz tak powiedzieć o sobie?
Akceptacja samego siebie wiąże się z samoświadomością. Brzmi to absurdalnie, ale drogie matołki, choć przebywacie ze sobą 24 godziny na dobę, to wiecie o sobie tyle ile wam powie o was ktoś inny. Oczywiście przeginam, wiecie o sobie jeszcze mniej :) Jak w takiej sytuacji akceptować siebie? Nie da się, ale że to miał być tekst o akceptacji siebie, to napiszę też o samoświadomości, bo przewrotność to moje hobby zaraz po nazywaniu was matołkami.
Samoświadomość
Po raz trzeci pisze to słowo i powinieneś spytać „o co do cholery chodzi?”. Chodzi czy leży… biegnie o to, że choćby patrzysz w lustro i widzisz swój paskudny ryj, to faceci, bo kobiety są zbyt piękne i zbyt subtelne by w ten sposób mówić i ich gębach. Patrzysz i widzisz jaka jest twoja twarz. Oczywiście byłoby zbyt pięknie gdyby widzieć naszą twarz i brać ją taką jaką jest. Nie patrzeć bardziej krytycznie ani bardziej optymistycznie, tylko taka jaką jest. Oczywiście tak się nie da i zawsze w którąś stronę się przechylisz. Tutaj jawi się nam akceptacja siebie. Nie możesz zmienić – zaakceptuj w imię wyższej wartości, a więc własnego dobrego samopoczucia i skupieniu się na tym co zmianie podlega i zmienia jakościowo nasze życie.
Samoświadomość to jednak nie tylko cechy fizyczne, które niekoniecznie podlegają zmianom. Bycie świadomym swoich zachowań, procesów psychicznych które zachodzą itd. To rzecz ważna i kluczowa na drodze ku zmianom siebie. Albowiem Adrian wam powiada , ten kto zna siebie i rządzi sobą może światem zawładnąć. Mówiąc po waszemu, będzie żył w zgodzie ze sobą i naturą go otaczającą. Bowiem powiada wam dalej i mówi, iż ten kto świadom siebie potrafi się w otoczeniu swoim prawidłowo osadzić i żyć w nim tak jak żyć chce bowiem rozumie zachodzące procesy wokół niego jak i rozumie procesy zachodzące w nim jako odpowiedź na procesy z zewnątrz. Mówiąc po waszemu, będzie żył w zgodzie ze sobą i naturą go otaczającą.
Do tejże samoświadomości w takim razie potrzebne jest obserwowanie samego siebie. Zadawanie sobie pytań po co się coś robi i jakie są tego motywy. To szukanie sensu i zrozumienia, a przede wszystkim stopniowe nazywanie i określanie samego siebie. Dajmy na to denerwujesz się gdy ktoś mówi, żeś pajac. Niczym mnich z szaolin kontemplujesz nad tym co się dzieje w tobie, twojej psychice i co to wywołało. Jeśli zrozumiesz to i będziesz potrafił nazwać wszystko, to nauczysz się też kontroli nad tym lub nie i zaakceptujesz siebie takim jakim jesteś.
Subiektywizm nasz
Dawno temu w zamierzchłych czasach, czyli jakiś rok temu albo i lepiej. Wymyśliłem coś co nazwałem „metoda na nosa”. Zanim otworzyłem plik to długo drapałem się po głowie starając sobie przypomnieć co to jest. Po dwóch kliknięciach zagadka przestała być zagadką. Często rozmawiam z ludźmi, którzy mają problem ze sobą. Tak po prostu, i zawsze wychodzi na to, że nie są świadomi siebie albo są tak świadomi siebie, że mają się za najgorsze łajzy tego świata i pasztety przeokropne. Biorąc to w metaforę – wyobraź sobie, że masz wielkiego nochala jak czarownica, ewentualnie spójrz w lustro, o tobie właśnie mówię. Wielki pryszczaty, zagięty nochal, który czubkiem niemalże dotyka brody. Takim go widzisz gdy na niego patrzysz i tak o nim myślisz. Gdyby nie ten nos miałbyś lepszą pracę (hahahaha) ładną kobietę itd.
Gdy rozmawiałem kiedyś z jakąś panią powiedziałem, że gościu z tym wielkim nosem całe życie uważał, że jest paskudny, nad wyraz duży i to powód całego pasma nie powodzeń. Podczas gdy inni uważali, że jego nos jest całkiem całkiem, a pewne kobiety mówiły, że dodaje mu wyrazu. Jest dzięki niemu bardziej męski, wydaje się być silny, przywódczy. No prawdziwy facet. Jakże idiotyczne jest ciągłe patrzenie na to jakim się jest mięczakiem i jaki to paskudny ma się nos. Tym bardziej, że opowiadanie to pokazuje nasz subiektywizm. Być może też subiektywizm osób, które twierdziły, że nos wspomnianego pana jest ładny. Tak czy inaczej kogo to obchodzi? Nos jak nos, oddychać można? Można. Biorę go takim jakim jest, a nawet mogę uznać go za swój atut – symbol męskości (bo taki duży jak mój penis – całe 8 cm).
Owszem może zdarzyć się tak, że ludzie patrzą na ciebie jak na paskudę i rzeczywiście nią jesteś. To już taka hardkor wersja… he. Więc niech patrzą, ale ty bądź ostatnią osobą, która ciebie zdyskredytuje. Bo czy twój penis ma 3,8, czy 20 cm to da ci taki sam orgazm. Chyba że uprawiając seks ciągle myślisz jak twój pędrak jest mały, to wtedy doznania będą cienkie. Rzecz ma się tak samo z kobietami patrz małe piersi, wielki tyłek lub odbyt średnicy słoika po ogórkach. W imię wyższych wartości akceptujesz to co zmienić nie jesteś w stanie i koncentrujesz się na tym co może zwiększać twoje szanse. W imię wyższych wartości, czyli w imię własnego szczęścia, ewentualnie obopólnego szczęścia jeśli idziemy w związki.
Subiektywizm. Wykorzystuj go do zwiększania swoich możliwości nie zaś do deprymowania i spychania się na niższą półką do klasy przeciętniaka życiowego.
Akceptuje siebie
Jeśli mówisz, że akceptujesz siebie, to mimo świadomości swoich wad nie robisz z nich tragedii, a mimo nich jesteś lepszy od tych, którzy zdają się mieć ich mniej. Jednak idealizując całość nie porównujmy się do innych, jesteś szczęśliwy z samym sobą? Jeśli jesteś, to zaakceptowałeś siebie, umiesz wykorzystywać to co w tobie jest dobre, a to co jest słabsze nie jest zauważalne. Nie obarczasz swojego otoczenia własnymi wadami wskazując na nie sam. I z tym swoim małym peniskiem, czy wielkim dupskiem jesteś w stanie osiągać szczęście takie jakie sobie nakreśliłeś w głowie. Umiesz wykorzystać otoczenie do tego szczęścia nie zaś uzależniasz swoje szczęście od otoczenia.
Jasne? To idę popłakać przed lustrem.
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
Ostatnie zdanie rozbraja XD
Świetny artykuł. Po dłuższej przerwie powróciłeś z jeszcze lepszym materiałem. Brawo!
Dobry przede wszystkim dla tego, że daje do myślenia. Zmienia coś w naszym postrzeganiu… samego siebie.
dobry, bo w koncu pisze o swoich wadach ;)
Witam plebs. Żegnam plebs.
dodał bym tylko jedno ale do artykułu i niech temu będzie motto z rozmowy dwóch ludzi:
-uważam że ludzie powinni wierzyć w siebie
-to idź do domu wariatów tam jest pełno takich co wierzą w siebie tak mocno, że nawet rzeczywistość ich nie przekona
balansem dla akceptacji siebie powinna być konstruktywna samokrytyka (nie mylić z użalaniem się nad sobą)
np otyłość wynikająca z zaniedbania, czy jakże znane nam w komunikacji miejskiej nie używanie podstawowych środków higieny dostępnych w cywilizowanym świecie
ten artykul to tragedia. Mija sie z prawda. Nie pisz jesli nie masz pojecia prosze.
Bardzo dobry artykuł. Życiowy – oby więcej takich… :)
Dobry artykuł, prawdziwy. Wiele z niego zrozumiałam, aczkolwiek niektóre porównania mnie w nim zniesmaczyły. Myślę, że te same rady można by było przekazać w inny sposób, bardziej 'przyziemny’.
Dobre chęci ale totalna płycizna w ujęciu tematu – paradoksalnie mówiącym o sięganiu do głębi.Braku akceptacji nie da się uklepać subiektywizmem..To jak zakładanie chomąta zoranemu osłowi.