Pewien poważny mężczyzna w poważnej restauracji mówi do kelnerki „po proszę tę dupę” wskazując w menu zupę kremową z pieczarkami. Szybko spostrzega swój błąd i prostuje go mówiąc „zupę”, co zostaje przyjęte śmiechem osób mu towarzyszących. Pomylić może się każdy, a co jeśli to nie był błąd?
Ograniczeni słowem
Na pytanie odpowiem za chwilę, najpierw jednak skupmy się na tym czym dla nas jest słowo. Właściwie to czym by nie było, gdybyśmy nie nadali słowom sensu. Każde obarczone jest jakimiś myślami, wyobrażeniami, odczuciami. Słowo to bardzo wielkie uproszczenie tego co rzeczywiście chcemy przekazać. Za słowem kryje się więc głębsze znaczenie, często też słowa mają indywidualną interpretacje. Słowo „kocham” dla wielu ludzi może znaczyć coś innego, ale wyrażając komuś swoje uczucia jesteśmy zmuszeni do użycia słowa kocham. Gdy kogoś kochamy doskonale wiemy jak niewiele to słowo mówi, a co chcielibyśmy jeszcze powiedzieć, ale tego nie potrafimy wyrazić, bo słowa nam na to nie pozwalają.
Wyparcie ze świadomości
Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że jakieś słowo ma dwojakie znaczenie. Jedno znaczenie jest zwykłe, obojętne, a drugie nieprzyjemne. Według Freuda nieprzyjemne zostaje wypierane ze świadomości przez co słowo to, gdy jest potrzebne w znaczeniu dla nas obojętnym jest trudne do przypomnienia, a czasami niemożliwe na daną chwilę. Może to wydarzyć się w sytuacji gdy chcemy przypomnieć sobie jakieś nazwisko lub imię osoby, która jest dla nas obojętna. Nie udaje się to, ale na drodze psychoanalizy dochodzimy, że dokładnie tak samo na imię lub nazwisko miała osoba, o której usilnie chcieliśmy zapomnieć, bo sprawiła nam bardzo wiele przykrości, uznaliśmy że dla nas już ta osoba nie istnieje. Psychika nie pozwoliła na odnowienie tych wspomnień i słowo, z którym kojarzy się coś nieprzyjemnego nie wyszło na jaw.
Przejęzyczenia nie są przypadkiem
Wróćmy teraz do początkowego pytania. Co jeśli błędy językowe nie są zwykłymi przejęzyczeniami, a mają rzeczywiście sens i zostaje powiedziane to co jest zgodne z rzeczywistością? Czy zatem szanowny gość restauracji prosząc o dupę, rzeczywiście nie miał na myśli, że przespał by się z kelnerką, która go obsługiwała? Według Freuda jest to możliwe, ale żeby do tego dojść należy zbadać to metodą psychoanalityczną po przez zadanie pytań osobie, która ten, jak zapewniała, błąd popełniła. Głównie rzecz rozbija się o skojarzenia, a więc jaką drogę kojarzeniową miał dany mężczyzna podczas wypowiadania tych słów. Być może skrywane pragnienia, perwersyjne myśli, które kłębiły się w jego głowie wyszły na jaw w tym zdawałoby się przypadkowym przejęzyczeniu.
Jest to logiczne, bo skoro słowom nadaje się sens i gdy się je wypowiada to ten sens w naszej głowie się kłębi. Owszem można kłamać, ale kłamstwem nie można nazwać czegoś co jest wypowiedziane nieświadomie i najpewniej zgodne jest to z tym co w głowie rzeczywiście siedzi.
Czy w takim razie przejęzyczanie i różne błędy językowe możemy traktować znacznie poważniej? Czy jak dotychczas uznawać je za niewinne bez przywiązywania najmniejszej wagi?
Bacznie obserwowałem sytuacje we własnym życiu i zdałem sobie sprawę, że przejęzyczeń i różnych pomyłek napotyka się codziennie przerażająco dużo. Wybrałem się ze znajomymi do miejscowości położonej niedaleko mojego miasta. Zostaliśmy tam zaproszeni na mecz siatkówki. Po drodze spotkaliśmy mężczyznę, który opiekował się tą salą i powiedział, że firma na zaproszenie której przyjechaliśmy rozgrywa tam mecze w środy, a nie w poniedziałki. Pod halą rozpoczęła się dyskusja co robić. Jeden ze znajomych mówi „skoro grali tydzień temu w środę, to dzisiaj nas wpuszczą na ich koszt”. Oczywiście chodziło mu o poniedziałek, a nie środę. Powtórzył ten sam błąd jeszcze kilkakrotnie i dziw mnie brał, że inni nie specjalnie zauważali jego pomyłkę, czy to się poprawiał, czy też nie. Nie tylko w tej pomyłce dawał wyraz, że nie wierzy, iż mecze rozgrywali w poniedziałki, a właśnie w środy. Mam w takim razie pewność, że to pozornie niewinne przejęzyczenie to wyraz rzeczywistego zdania na temat dnia rozgrywania meczu przez wspomnianą firmę.
Kolejny przykład pochodzi z książki Freuda „psychopatologia życia codziennego”, który cytuje błąd Porucznika znajdującego się w szpitalu z nerwicą po szoku wojennym.
„Pytam się, iż ze wszystkich Ja jeden mam pozostać, kto inny padnie za mnie? Zawsze, gdy ktoś z was pada, ginie zapewne za mnie; A tylko ja mam pozostać? Dlaczegóż by nie?”. Po czym zmieszał się i poprawił „a tylko ja mam pozostać? Dlaczego właśnie ja?”. Przyczyną choroby był lęk, lęk przed śmiercią, lęk przed powrotem do wojska. Ma w takim razie to przejęzyczenie swoją motywację, czyli lęk przed śmiercią i silna chęć uniknięcia jej co zostało wyrażone słowami, które później nazywa się przejęzyczeniem. Jest to logiczne działanie, by często niewygodne przejęzyczenia w bardzo błahy sposób tłumaczyć. Być może istnieje też akceptacja takiego tłumaczenia, by nie dopuszczać do świadomości czyjegoś nieprzychylnego zdania, a wierzyć mu w jego kłamstwa.
O czym Freud zapomniał
Druga strona psychoanalizy jest taka, że w wielu przypadkach może wprowadzać nas w błąd. Kolejny przykład doskonale to potwierdza. Zrobiłem coś pomyłkowego w kuchni i szybko poszedłem zapisać to do notatnika, usiadłem w fotelu i już zaczynałem pisać gdy bachor zaczął mi drzwiami skrzypieć co mnie rozproszyło i mówię do niej „nie pisz!”, oczywiście chodziło mi o „nie skrzyp!”. Co prawda w mojej głowie pojawiał się motyw pisania i powiedziałem coś o czym właśnie myślałem, ale spójrzmy na to z innej strony. Wykonywana czynność to było pisanie, a więc wykonując tę czynność sugerowałem sobie słowo „pisze”. Co jeśli w opisywanych przypadkach Freuda dochodziło do sugestii pod wpływem, której zostało wypowiadane jakieś słowo? Metoda psychoanalizy polega na odnajdywaniu skojarzeń, czy jeśli zadano by mi pytanie o pisanie, czy miałbym wtedy jakieś skojarzenie? Zapewne tak, bo o cokolwiek się człowieka nie zapyta on znajdzie skojarzenie, a pierwsze skojarzenie będzie tym najsilniejszym, lub najbliższym. Ponadto jedno skojarzenie wiąże się z kolejnym i na tym również psychoanaliza polega. Jednak jak zgubne to może być, gdy w pomyłce miała miejsce sugestia zewnętrzna, a cała analiza sytuacji była ukierunkowana na odnalezienie motywów gdzie indziej, które oczywiście są później błędne.
Wyraźnie dotyczy to liczb, bo jak twierdzi Freud nie są one przypadkowe i gdy komuś każemy pomyśleć byle jaką liczbę, to ona ma jakieś znaczenie i na drodze skojarzeń również do tego można dojść jak pisze w swojej książce. Mi w momencie gdy czytałem ten fragment przypomniała się sztuczka mentalistyczna – wyciągamy rękę do kogoś jakbyśmy go wskazywali z wyprostowanymi 3 palcami i każemy danej osobie pomyśleć liczbę od 1 do 5. Mówi ona 3, bo to jej zasugerowaliśmy i nie zostało to świadomie dostrzeżone. Rzecz ta może mieć się podobnie w przypadku większych liczb, jakieś przedmioty, kontury czegoś mogą sugerować liczby i z tego nie zdajemy sobie sprawy, a szukanie motywów wewnątrz człowieka może okazać się zgubne.
Wypadałoby znać książkę „psychopatologia życia codziennego” Freuda by w całości zrozumieć tekst. Jednak myślę, że kwestie pomyłek w życiu są dla wszystkich zrozumiałe i każdy takowe znajdzie w swoim życiu. Co wy na ten temat sądzicie, są one przypadkiem czy rzeczywiście mają swój motyw?
Naucz się samodzielnej hipnozy
z bezpłatnym poradnikiem AUTOHIPNOZA
BEZPŁATNY
Nigdy nie zwracalem na takie bledy uwagi , ale teraz chyba zaczne :)
Ciekawy artykul , przydal sie :)
Ja teraz pracuje nad swoim , wiec pewnie na dniach Ci podesle i jesli to nie problem , moglbys ocenic :)
Mnie z kolei interesuje troche inny, aczkolwiek mysle ze temat niejako powiazany z tym o czym mowa w artykule, a mianowicie: czy istnieje cos takiego jak przypadek, zbieg okoliczności, czy to rowieniez mozna tlumaczyc dzialaniem podswiadomosci? Bo mysle ze w tej kwestii to juz nie byloby tak latwe do wyjasnienia?
Można powiedzieć, że przypadku nie ma, bo każde działanie ma swoją przyczynę. Z drugiej jednak strony przypadkiem można nazwać osiągnięty efekt bez zamierzenia. Przypadkiem może być, że ktoś wejdzie ci na nogę, bo w tym czasie oglądał się za siebie. Rozumiem, że chodzi tutaj o bardziej zawiłe historie, ale wytłumaczenie ich może być równie proste jak powyżej.
Zbieg okoliczności, to już jak sama nazwa wskazuje jest zbiegiem różnych, powiedzmy inaczej, działań, w wyniku których powstaje coś co sprawia nam ogromną przyjemność lub nieprzyjemność. Zbieg okoliczności jest wtedy, gdy masz swoją firmę budowlaną i spotykasz klienta w tym czasie, który dysponuje dużą gotówką i chce zainwestować swoje pieniądze w budowlankę i robi to w twojej firmie. Co cię niezmiernie cieszy, bo szukałeś inwestora i poznałeś go na prywatce u ciotki. Siły wyższe nie ściągnęły tych osobników w to miejsce, ale potrzeby dwóch panów zbiegły się w czasie.
Inny przypadek z książki Derrena Browna: przechodzi mężczyzna koło budki telefonicznej i ona dzwoni, więc podchodzi odbiera i okazuje się, że dzwoni jego pracownik (lub żona, ale mniejsza z tym) i prosi by coś jeszcze po drodze wziął. Jest bardzo zdziwiony, bo skąd wiedziała, że znajduje się koło tej budki? Oczywiście nie wiedziała, a numer do niego pomyliła z numerem faktury, który okazał się numerem tej budki.
Trudne do wyjaśnienia? Nie, to jest zbieg okoliczności, znalezienie się danego człowieka w pewnym miejscu, numer faktury taki sam jak numer budki itd. Jeśli to nie zbieg okoliczności i czysty przypadek, to można zastanowić się jak wiele musiałoby podlegać ludzi całemu procederowi, żeby ta kobieta zadzwoniła w danym czasie do wskazanej budki :) Fizycznie nie realne, ale niektórych ego sięga tak daleko, że sądzą iż to co się wokół nich dzieje przypadkowo jest dziełem zaplanowanym specjalnie dla nich.
Tylko na chwilę odskakuje od tematu, a mogę o tym więcej napisać w artykule. Tutaj proszę tego wątku nie rozwijać :) Mi wolno, wam nie… hehe.
o kogo nazwales 'bachor”. Co do problemu z meczem siatkówki, twoj kolega powtorzyl dobrze, to co pwoiedzial pan ochraniajacy to miejsce: mecze sa w srode a nie w poniedzialki. myslisz sie wiec, iz kolega sie pomylil:-)
jak widac freud dziala takze nie w obrebie tego co chcemy powiedziec ale i tego, co slyszymy tudziez jak interpretujemy. Chciales, aby sie pomylil i tak tez zrozumiales jego blad. I to nie tylko wtedy gdy tak sie stalo, ale takze gdy pisales ten artykul. a twojego ego nie dopuscilo do odczytania bledu chcac miec dobry przyklad i poczuc sie dowartosciowanym z powodu jego odnalezienia:-)